Posted on: 16 lipca 2020 Posted by: Kara Bar Comments: 0
WOLFDOG MOMMY

Dzisiaj będzie o przerwach. Czyli dlaczego czasami warto zrobić krok w tył.

Kiedy rozpoczęła się epidemia w Wuhan, dobrze wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż problem dotknie również nas. Kiedy rozpoczęły się pierwsze zakażenia w Polsce, wiedziałam, że mam mało czasu żeby przygotować się do wyjęcia z rzeczywistości. I nie, nikt mnie nie zmuszał, ale co mają robić zakaźnicy podczas pandemii?

LOCKDOWN

W pierwszych tygodniach lockdown’u siedzieliśmy w domu bez taryfy ulgowej. Oboje z Th pracowaliśmy w trybie home office. Ilva miała nas więc codziennie dla siebie. CSV są super rodzinnymi zwierzętami, ale w zupełnie innym znaczeniu niż rasy psów, które mają tego typu opinię. Wilczaki przywiązują się bardzo. Czasami za bardzo. Żyją stadnie i trudno znoszą rozłąkę. U CSV, które nie były uczone samotności, wyjście do drugiego pokoju bywa życiową tragedią. W końcu członkowie stada muszą trzymać się razem. Nasz tryb życia nie pozwalał nigdy na przyzwyczajenie Ilvy do spędzania z nami 100% czasu, może dlatego zostawała w domu samodzielnie. A tu nagle zmiana. I nie mogliśmy jej wprowadzić stopniowo.

Mieszkamy w centrum miasta. Zazwyczaj ma to ogromną ilość zalet. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Pod oknami wielokrotnie w ciągu dnia przejeżdżały samochody policyjne ogłaszając przez megafony zalecenia dotyczące pandemii. Do tego straż miejska, straż pożarna i karetki… mnóstwo karetek… I wszystkie na sygnale. Wychodzenie z domu było możliwe tylko w maseczkach i rękawiczkach, a ludzie na swój widok przechodzili na drugą stronę ulicy.

Ilva wychodziła ze mną tylko na krótkie spacery. Najbliższy trawnik i do domu. Nie miała też kontaktu z innymi psami i ludźmi. Od początku panicznie bała się chropowatego dźwięku dochodzącego z megafonów. Wiedziałam co się święci i z tygodnia na tydzień widziałam jak narasta jej niepokój. Jedynie treningi nosework łagodziły sytuację.

BEZPIECZEŃSTWO

Po 2,5 miesiąca lockdown’u sytuacja była kiepska. Obie nie lubimy ograniczeń, ale Ilva czuła się bezpiecznie już tylko w domu. Spacery przestały ją interesować, a zaczęły przerażać. W końcu w domu była cisza, spanko i jedzenie, a za oknem ludzie w maskach w akompaniamencie strasznych dźwięków. Po 2 miesiącach trzęsły się jej nogi tuż po wyjściu na klatkę schodową naszej kamienicy.

Po pierwszej wolcie w trybie życia nagle nadeszła kolejna – zaczęłam znikać na dyżurach. Świątki, piątki, noce. Noce… Pierwsze noce Ilva czuwała patrząc się w drzwi i czekając na mój powrót. Potem była nieprzytomna i drażliwa. Z czasem zasypiała przy Th i przy nim przesypiała noc. Kiedy kładłam się rano do łóżka po nocnym dyżurze, kładła się obok i mnie pilnowała. Niestety średnio co 1,5 h budząc mnie, żeby sprawdzić czy żyję… ツ Byłam wykończona. Ona też.

Wiedziałam, że tak się może wydarzyć. Żaden pies nie lubi nagłych zmian w rutynie. Burzy to jego poczucie bezpieczeństwa. Dlatego wielokrotnie przestrzegałam, żeby w tej trudnej sytuacji nie robić żadnych nerwowych ruchów. Żeby zachować lub wypracować rutynę, która zapewni psychiczny dobrostan waszych psów. CSV mają kruche serca i mimo fizjonomii neandertalczyka, bardzo delikatną psychikę. Kiedy zdjęto zakazy wejścia do lasów, nie pobiegłam tam jako pierwsza, mimo, że sama tego potrzebowałam. Na ponowne przyzwyczajenie Ilvy do środowiska potrzebowałam czasu i… planu.

ODMRAŻANIE

Na pierwszy długi spacer wybrałam się w wczesnym rankiem w ciągu tygodnia licząc, że spotkamy niewiele osób, a turyści w Gdyni jeszcze nie rozpoczną dnia. Ilvy wybuchy niekontrolowanej radości na widok plaży i lękowej agresji na widok żywych istot sprawiły, że wróciłam po dwóch godzinach z raną na ręku, pokrwawionymi ubraniami, zerwaną obrożą i czerwonym okiem zatartym piaskiem z plaży ツ I nie, ta zerwana obroża to nie z powodu małego pieska, tylko na widok fal w Bałtyku ツ

Kiedy usiałam wykończona w domu patrząc na Ilvę śpiącą jak kamień po spacerowych emocjach, zdałam sobie sprawę, że właśnie wróciłyśmy do początku. Tylko teraz to nie 7 tygodniowe ciekawe świata szczenię, a dorosła samica psa dużej rasy o ogromnej sile. Następnego dnia odwołałam jej zewnętrzne treningi i zaplanowane zawody. Odłożyłam dodatkową pracę, wyłączyłam Facebook, bloga i Instagram. Przestawiłam na stałe budzik na jeszcze wcześniejszą godzinę. Najpierw rutyna – wstajemy o tej, karmimy o tej, spacerujemy o tej, wychodzę o tej. Zaczęłam od krótkich wizyt w najróżniejszych miejscach, od tych najspokojniejszych i najbardziej cichych, kończąc na restauracjach. Powtarzałam trasy tak długo, aż była na nich zupełnie spokojna.

SOCJALIZACJA VOL 2

Ponowna socjalizacja z psami wymagała ogromu pracy. Żeby zdiagnozować problem zabrałam ją kilka razy w miejsca, gdzie spodziewałam się obecności innych psów. Z dużej odległości, na zupełniej luźnej smyczy przyglądałam się jej reakcji, kiedy podchodziłyśmy bliżej, a potem mijałyśmy kolejne zwierzęta. Lęk, ostrożność, wycofywanie się, ewentualne profilaktyczne bęcki w sytuacji wymuszonej bliskiej odległości. Ilva nie miała ochoty na kontakty, stroniła od psiego towarzystwa, którego nie znała. “On chce się tylko przywitać” ze strony niektórych opiekunów zdecydowanie nie pomagało. Za każdym razem kończyło się psią aferą, czasem słabą uwagą opiekuna-entuzjasty smyczowych przywitań. Choć różne określenia cisnęły mi się na usta, odpowiadałam grzecznie, że przecież prosiłam, żeby nie podchodzić. Ilva obecnie potrzebuje przestrzeni, musimy to uszanować. Wyjścia towarzyskie zaczęłyśmy od spotkań z psami, które kocha i zna od szczenięcia. Martwiłam się, że te więzi też mogły zostać nadszarpnięte, ale całe szczęście myliłam się. Na widok przyrodniej siostry radochy nie było końca!

Kolejnym krokiem było spotkanie z dorosłym samcem CSV Urobachem, zwanym kochanym wujkiem Jurkiem ツ Spotkałyśmy się z Asią w zatłoczonym gdyńskim miejscu. Ilva zawsze uznawała decyzje Ura za najmądrzejsze na świecie i zajmowała się głównie obserwowaniem jego reakcji na otoczenie i ewentualnym łagodzeniem jego emocji, gdy podnosiło mu się z jakiegoś powodu ciśnienie. Na Instagramie pokazywałam Wam jak Ilva odpuszcza, oddaje pełnię władzy nad otoczeniem Jurkowi i znowu wraca do swojego normalnego stanu – kochającej wszystko i wszystkich. Jest nadzieja, pomyślałam ツ Dzięki Asia! ツ

POWRÓT DO POCZĄTKU

Gdzie jesteśmy teraz? W miejscu niewiarygodnie oddalonym od tego, co było miesiąc temu, choć wciąż jeszcze nie tam, gdzie byłyśmy przed lockdown’em. Czy uda się kiedyś wrócić do stanu wyjściowego? Nie wiem. Być może pewne problemy zostaną z nami na zawsze. U CSV nie zawsze da się wszystko. Ale wiem na pewno, że to czego llva potrzebuje to… czas. Czas, spokój, bezpieczeństwo.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Mogłabym przecież pominąć temat, pokazać zdjęcia ze spacerów w przepięknych miejscach, gdzie problem by nie istniał. Choć Wasze psy nie muszą tego aż tak okazywać jak Ilva, być może dlatego, że są mniejsze, być może spokojniejsze lub nie zabiegają na co dzień o tyle uwagi dla siebie, z dużym prawdopodobieństwem lockdown był dla nich podobnie trudny. Być może teraz pracodawca daje Wam w kość, być może intensywnie pracujecie w swoich firmach, by nadrobić utracone pieniądze lub staracie się złapać resztki wakacji. Zatrzymajcie się jednak na chwilę i popatrzcie na swojego psa. Mimo wszelkich przeciwności losu, to jest właśnie czas, by na chwilę przystanąć. Wyłączyć telefon, odłożyć kompa. Odpuścić. I sobie i swojemu psu.

Załóż wygodne ubranie, weź psa i idźcie na spacer. Odpocznijcie. Razem.


Tu możesz napisać co myślisz