
Uznałam ostatnio, że pytania jakie zadają ludzie w reakcji na Ilvę są absolutnie wspaniałym źródłem inspiracji.
Nie mówię oczywiście o tej pani, która pytała „ale pani to ją wzięła tak normalnie, z lasu?”, ani o panu, który gromko pokrzykiwał „pani! pani jest świadoma, że na wilka to trzeba mieć licencję?!”. Hmm… jakby tak się zastanowić, to w sumie nie jestem 😉 Przecież poszłam do lasu, patrzę „o! wilk!”, pomyślałam „a wezmę!”.
PYTANIA Z ZASKOKU
Te osoby, które interesują się trochę bardziej kynologią, albo zetknęły się już kiedyś z wilczakami, zazwyczaj zagadują „piękny, ale chyba trudny, nie?” albo „słyszałem/łam, że ciężkie?”. I ja mam zawsze problem, bo na takie pytania się zawieszam, nagle milion myśli przebiega mi po głowie – no w sumie trudna, ale czy aż tak? Chyba nie, ale prosta jednak też nie… Po minutach oczekiwania dukam coś w stylu „trochę tak wie pan, ale trochę jednak nie”. A potem patrzę na ten jeszcze bardziej zmieszany wyraz twarzy pytającego i dopada mnie poczucie, że znowu poległam 😉

MIARA TRUDNOŚCI PSA
Generalnie ludzie dzielą zwierzęta na łatwe i trudne. I nie dotyczy to tylko psów, ale też kotów czy nawet gryzoni. Choć dla każdego klasyfikacja ta znaczy coś zupełnie innego. Jak jeszcze podział na łatwe i trudne w szkoleniu czy łatwe i trudne w utrzymaniu sierści jest jeszcze logiczny, tak podział na łatwe i trudne w obyciu jest dla mnie totalnie niejasny. Mianem trudnych określane są zazwyczaj zwierzęta, których obecność wymaga od opiekuna jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Te łatwe to te, które się po prostu “ma”. Problem w tym, że posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia to czynnik, który sam w sobie obliguje do wysiłku. Nie posiada się zwierząt – ze zwierzętami się żyje. Co oznacza, że ciąży na opiekunie obowiązek i przyjemność zapewnienia psu czy kotu warunków spełniających ich potrzeby. Spotkałam raz pana, który zastanawiał się nad wilczakiem, ale zmartwiły go historie o zadymach, które potrafią urządzić w domu, więc ostatecznie zdecydował się na Jack Russell Terriera. Okazało się, że mniejsze gabaryty nie zrobiły większej różnicy i odremontowuje właśnie mieszkanie po jesieni średniowiecza…. Pośmialiśmy się trochę, kiedy przyznał, że już teraz chodzi na szkolenia 😉 Oczywiście są psy, które mają genialne zdolności adaptacji do warunków, które je otaczają. Wiedzą, że jeśli będą przezroczyste uzyskają najwięcej. Nie daje to im jednak jakiegokolwiek dobrostanu. Bezobsługowe są też koty, tylko, że potem ponad połowa cierpi na depresję.
MYŚLENIE MIARĄ GŁUPOTY
Czy wilczaki są trudniejsze od innych psów? A może owczarki belgijskie są trudne? No dobra, a czy jamniki są proste? No właśnie – to zależy. Często okazuje się, że miara trudności psa jest dla człowieka właśnie jego myślenie. Jeśli pies jest bezwzględnie posłuszny traktowany jest jako dobry. Głuptaski rozczulają. Złe psy to te, które odmawiają poleceń. A może warto czasami się zastanowić dlaczego? Czasami jest tak, że pies nas koncertowo olewa, co najczęściej wiąże się z faktem, że czegoś mu się nie opłaca zrobić. Tylko, że to kalkulowanie jest właśnie oznaką myślenia. Więc im bardziej inteligentne zwierzęta, tym bardziej będą się zastanawiać na tym co robią i po co to robią. Co oznacza, że nie będą robić czegoś za darmo. Tu powinno paść słynne hasło – motywacja. Psy, jak i inne inteligentne zwierzęta mogą mieć najróżniejsze źródła motywacji do działania. Zamiast więc szufladkować psa jako trudnego, beznadziejnego czy też (o zgrozo!) głupiego bo się nie słucha, należy się zastanowić o co mu chodzi. Kiedy już się znajdzie odpowiedź, być może okaże się, że ten beznadziejny pies nagle jest łatwy (!) w obsłudze.

KIEDY ZWIERZĘ MA RACJĘ
Wilczaki wyróżniają się inteligencją. I super, tylko, że inteligencja wiąże się z niezależnością myślenia. A więc i niektórych decyzji. Przecież to nie wada! Wilczaki są traktowane jako te “takie trochę inne” albo “po prostu inne”. Pisałam wcześniej o tym, jak zaskoczył mnie system myślenia i rozwiązywania problemów Ilvy. Zupełnie inny niż psów. Zdarza się, że Ilva czegoś odmawia, albo zrobi inaczej jak chciałam. Równie często po dłuższym czasie okazuje się, że miała rację. W trudnych czasach szczenięcych Ilvy pierwsze czego się nauczyłam to NIGDY NIE IDŹ NA CZOŁO. Przy każdej próbie wymuszenia na niej czegoś kończyło się to w najlepszym wypadku fiaskiem, a w najgorszym siniakami, krwią (oczywiście moją) i fochem tysiąclecia. Dopiero kiedy zrozumiałam jak myśli, okazało się, że współpraca sprawia nam obojgu ogromną przyjemność. A od zdolności współpracy łatwo było już przejść do wspólnej …pracy.
