Posted on: 23 kwietnia 2023 Posted by: Kara Bar Comments: 0

Stomatologia weterynaryjna w obecnych czasach ma do zaoferowania dużo więcej niż tylko ekstrakcja i sanacja zębów. Choć zabiegi ortodontyczne, protetyczne czy endodontyczne są wciąż mało popularne, poziom ich wykonania nie odstaje od ich ludzkich odpowiedników. Dają za to szansę na uratowanie zwierzęciu zgryzu lub, jak w naszym z Ilvą przypadku, uniknięcie rozległych zabiegów okolicy szczęki.

Wszystko zaczęło się w ostatnich dniach czerwca 2022 roku. Nad morzem przetaczały się zmienne fronty wywołując szalone burze i gwałtowne nawałnice. Ci, którzy mieszkają nad morzem wiedzą, że mimo prognoz nie zawsze da się wszystko przewidzieć. Zmienność pogody, choć wpisana na stałe w uroki nadmorskiego życia, bywa naprawdę zaskakująca.

W wieku ponad czterech lat Ilva zaczęła kiepsko znosić coraz cięższe przebiegi burz. Już nie chodzi o same grzmoty, ale też siłę wiatru i wszelkie latające przedmioty, które są przez niego porywane. Wrażenia dźwiękowe zyskują na natężeniu i bywa, że nie jest jej łatwo. Choć Wilczaki to rasa, która z natury powinna być niewrażliwa, Ilva jest jednak modelem WWO, który bywa jak otwarty neuron. Wiele rzeczy udało się wypracować, ale choć boleśnie jest się do tego przyznać, niestety są też sytuacje, których nawet ja nie jestem w stanie przewidzieć, ani nim zaradzić. Tak jak przebieg tego czerwcowego dnia, w którym nawałnica sprawiła, że musiałam siedzieć 3 godziny w schronie, nie mogąc wrócić do domu gdzie Ilva czekała na mnie sama…

Ilva musiała wpaść w panikę, choć mimo to, jej zachowanie wydaje się być dość przytomne. Jest (było…) jedno miejsce w domu, które mogło dać jej komfort ze względu na ciemność, ciasnotę i wytłumienie dźwięków – wnętrze kanapy, w którym znajdował się schowek na pościel. Kiedy wkładałam coś do środka, Ilva czasami chowała się tam dla zabawy. Podejrzewam, że i tym razem chciała tak zrobić. Efekt był jednak taki, że przegryzła kanapę niemal na pół, natrafiając na metalowy stelaż i uszkadzając sobie kieł. Uderzenie sprawiło, że doszło do krwotoku wewnątrz zęba i uorganizowania krwiaka, którego zauważyłam na końcu kła w postaci czerwonego odbarwienia.

Nie czekając zbyt długo umówiłam ją na konsultację stomatologiczną. Trzeba było zrobić RTG punktowe zęba i zobaczyć jak duży jest krwiak i czy został naruszony kanał.

Całe szczęście okazało się, że krwiak umiejscowiony był tylko na samym końcu kła, co dawało nadzieję, że jego miazga została nienaruszona i ząb przetrwa. Podjęliśmy więc decyzję o nieotwieraniu go i pozostawieniu go obserwacji. Moim zadaniem było sprawdzanie, czy krwiak się wchłania oraz czy nie zmienia się odcień całości zęba na szarawy/ciemny, co oznaczałoby, że ząb martwieje. Oprócz tego lek. wet. Dominik Kowalski wypolerował uszkodzoną powierzchnię zęba i nałożył dodatkową warstwę szkliwa, żeby z jednej strony zapobiec ewentualnemu dyskomfortowi Ilvy, a z drugiej dodatkowo utwardzić i wzmocnić ząb (na filmie uchwyciłam akurat tę samą czynność wykonywaną na drugim kle).

Przez kolejne pół roku wszystko było ok. Odbarwienie na kle pojaśniało, ząb nie odbiegał barwą od innych, Ilva używała go bezproblemowo. Uwierzyłam więc, że temat już dawno przeszedł do historii, aż pewnego pięknego grudniowego dnia niespodziewanie wrócił jak bumerang, do tego przybierając na sile…

Pole poza miastem pokrywała gruba, idealnie biała pokrywa świeżego śniegu. Kilka tygodni wcześniej dołączył do naszej rodziny Vidar i oba biegały sobie zachwycone białym puchem. Ilva będąc spragniona musiała mieć wyjątkowego pecha, bo najpewniej otwierając pysk by nabrać śnieg musiała przypadkowo uderzyć w ukryty pod nim konar lub kamień. Niestety po raz kolejny w tego samego kła…

Kiedy zobaczyłam, że kieł Ilvy znów zalany jest krwią, wizyta u stomatologa była już na CITO. Tym razem nie było już szans na to, że miazga zęba to przeżyje, więc trzeba było działać dość szybko, zanim stan zapalny sprawi, że leczenie będzie trudniejsze. Kieł nadawał się już tylko do leczenia kanałowego, co oznaczało jego otwarcie, wyczyszczenie, usunięcie miazgi, a następnie wypełnienie kompozytem i zamknięcie. Ucisk po krwotoku na nerw powodował też ból, więc również trzeba było go usunąć, by zapewnić Ilvie pełen komfort.

Wilczaki mają największe i najdłuższe kły wśród wszystkich ras psów, co wynika z ich pochodzenia i genetyki. Stabilność i siła ich chwytu opiera się właśnie na kłach, więc muszą wytrzymywać silne przeciążenia i napięcia. Zęby służą im dodatkowo do złożonej komunikacji. Nie tylko poprzez samo pokazywanie ich innym osobnikom w momencie, w którym chcą go zdystansować, ale też różny sposób chwytu innego osobnika lub członka rodziny oznacza co innego – od okazywania zaangażowania, czułości, ekscytacji czy braku chęci lub zdecydowanego sprzeciwu. W skrócie – kły to bardzo istotna część wilczaka 🙂

W stomatologii weterynaryjnej kły bywają zębami problematycznymi. Te wilczakowe są za to istnym koszmarem dla lekarza, ponieważ ich korzenie są bardzo długie (zwykle nie mieszczą się na jednej klatce zdjęcia RTG, dlatego albo robi się dwa ujęcia, albo fotografuje się je w kadrze “od góry”), a ich kanał jest bardzo wąski. Dlatego leczenie kanałowe jest trudne, ale usuwanie kła, które jest jego alternatywą, u wilczaka jest już nie zabiegiem, a operacją wymagającą często rozcięcia szczęki. Ten ostatni czynnik był moim głównym motywatorem – za wszelką cenę chciałam uniknąć usuwania tego zęba. Gdyby zostawić go takiego jak był, istniało wysokie ryzyko okołowierzchołkowego zapalenia i wtórnych do tego stanu dalszych uszkodzeń kości szczęki. Miazga zęba została już nieodwracalnie uszkodzona i ząb obumierał. A zęby martwe są dużo mniej odporne i bardziej kruche niż zęby żywe. Szansa więc na to, że prędzej czy później się połamie odsłaniając wewnętrzną martwicę podatną na zakażenie i odsłonięty nerw, który sprawiłby jej masę bólu była praktycznie pewna. Dlatego usiedliśmy z lek. wet. Dominikiem Kowalskim na spokojnie i opracowaliśmy cały plan działania. A plan ten był zdecydowanie złożony 😉

W pierwszym etapie trzeba było zrobić to, co najważniejsze, czy przeprowadzić leczenie kanałowe. Sedację poprzedziliśmy badaniami morfologii i biochemii krwi. Kiedy wyniki okazały się prawidłowe, Ilva została spremedykowana przez anestezjolożkę lek. wet. Klaudię Bartoszewską, a lek. wet. Kowalski wykonał kontrolne zdjęcia RTG. Potem wraz z lek. wet. Radkiem Zarembą zabrali się za otwarcie i czyszczenie kła. Nie obyło się bez przygód. Kanał okazał się tak wąski i tak głęboki, że na kle złamało się metalowe narzędzie do wyciągania miazgi… Ach te wilczakowe kły… 😉 Skończyło się jednak pełnym sukcesem. Ząb został opracowany i wypełniony idealnie, wybielony od wewnątrz, na zdjęciach RTG nie było żadnych ubytków. Następnego dnia Ilva obudziła się w dobrym nastroju, bez opuchlizn i zaczerwienień. Całość zabiegu trwała 2,5 h.

Niestety, nie cieszyłam się tym zbyt długo, choć Ilva od czasu zabiegu czuła się naprawdę świetnie. Dokładnie tydzień później musiała coś niefortunnie złapać, a uprzednio naruszony w swojej konstrukcji kieł pękł w jednej trzeciej wysokości. Dzięki temu, że wewnętrzny nerw był usunięty, Ilva nie czuła tego zupełnie i nie zwracała na to uwagi. Kieł był jednak otwarty, będąc świetną okazją do wrót zakażenia, więc Ilva znów w trybie CITO wylądowała przed lek. wet. Kowalskim.

Zakładaliśmy już na początku, że to co wystarczy dla innych ras może nie wystarczyć u niej i może się tak zdarzyć, więc przeszliśmy płynnie do planu B. Czyli oczywiście w pierwszej kolejności sprawdzenia stanu wypełnienia po złamaniu, wyczyszczeniu i zamknięciu zęba, a w następnej do wykonania odcisków do korony.

Ząb został więc po raz kolejny zabezpieczony, Ilva wybudziła się spokojnie z narkozy, a wyciski zostały wysłane do protetyka w celu wykonania korony. Plan B zakładał wykonanie i założenie jej na pozostały fragment zęba, żeby zapobiec kolejnym tego typu ułamaniom i wzmocnić go, by dawał sobie radę z przeciążeniami w wilczakowej paszczy.

Korony i licówki są wykonywane na zamówienie u protetyków ludzkich. Nie ma tu specjalnych odpowiedników weterynaryjnych tej profesji. Do wyboru jest kilka rodzajów w zależności od materiału, z którego są wykonane. Mamy do wyboru kompozytowe, porcelanowe, ceramiczne, złote i ze stali chirurgicznej. Porcelanowe, ceramiczne i kompozytowe w przypadku psów, a tym bardziej Wilczaków, nie zdadzą egzaminu – materiały są niestety zbyt kruche. Bardzo chciałam złotą, ale okazała się być nie w kolorze złota, a faktycznie ze złota jako takiego. Oprócz oczywiście ceny, złota licówka byłaby zbyt miękka do takiego zastosowania. Została więc stal chirurgiczna, jako najmocniejszy, nierdzewny materiał. Pozostało więc czekać na znak, aż wszystko będzie gotowe i przejść do dalszej części planu – jej montażu.

Na jej wykonanie czekałam ok. tygodnia. Kiedy dostałam od lekarza Ilvy zdjęcie, to byłam tak samo zachwycona jak przerażona 😉 Była piękna, ale poprosiłam o spiłowanie jej odrobinę na końcu, bo ostry szpic oczami wyobraźni widziałam już wibity w różne meble i inne zwierzęta 😉 Po małych poprawkach korona była gotowa 🙂

Ponieważ zakładanie jej wiązało się z kolejną sedacją Ilvy (trzecią w ciągu 4 tygodni), wcześniej wykonaliśmy jej pełen pakiet badań laboratoryjnych, żeby upewnić się, że na pewno może podejść do kolejnego zabiegu. Wszystko okazało się być ok, więc kiedy tylko Ilva zasnęła, zespół o składzie lek. wet. Kowalski wraz z lek. wet. Zaremba oraz lek. wet. Bartoszewska, zabrał się za “montaż”.

Kieł został opiłowany i pokryty wytrawiaczem, by był bardziej szorstki i stanowił lepsze podłoże do przyklejenia korony. Potem został nałożony cement dentystyczny i nałożona korona. Po sprawdzeniu prawidłowości zgryzu, cement utwardzono naświetlaniem. Potem trzeba było już tylko wyczyścić okolice zęba i gotowe 🙂

Następne dni przebiegły spokojnie i pod kontrolą lekarską. Dzień po zabiegu, Ilva wstała nie w sosie i była dość drażliwa. Lekkie zaczerwienienie na wysokości przyzębia sugerowało lekką bolesność tej okolicy. Dostała więc pyralginę i “grumpy wolf” zniknął. Kolejnego dnia była już wesołą Ilvą, skorą do zabawy z Vidarem i treningów. Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że kieł jest inny niż pozostałe. Pierwsze dni jednak panikowałam za każdym razem jak coś złapała w pysk (Vidara też ;P), że coś się stanie, ale wszystko było ok.

Wszyscy musieliśmy się trochę oswoić z nowym lookiem Ilvy, szczególnie pod kątem tego co może, a czego nie wolno jej robić. Na pewno odpadają nam wszelkie aportowania na twardych powierzchniach, żeby uniknąć jakichkolwiek bezsensownych i przypadkowych uderzeń. Nie daję jej niczego do noszenia i raczej omijam formalne aporty. Profilaktycznie nie dostaje również kości do gryzienia. Stelaże salonowych kanap też jednak odpadają ;)) Zostają więc aporty do wody, naturalne gryzaki typu uszy i łapki, suszone mięso lub skóry. Ale Ilva niejadek, więc i tak większości nie chce 😉 Na pewno czekają mnie więc częstsze wizyty na sanacji zębów – w końcu nie dostaje niczego co mogłoby jej w naturalny sposób ścierać kamień nazębny (jedynie sucha karma, ale wiadomo, nie załatwi to sprawy w pełni).

Z publikacją czekałam ponad miesiąc, chcąc sprawdzić jak to rozwiązanie będzie się sprawdzało w praktyce. I przede wszystkim jak Ilvie będzie się funkcjonowało ze srebrnym kłem. Teraz to już powszednieje, ale przyznam, że wywołuje on masę radości, kiedy Ilva otwiera pysk i rozpraszające się światło na licówce robi zajączki po pokoju, które z kolei Vidar próbuje upolować 😉 A poważnie, to oprócz wyglądu, który sprawia, że nikt obcy będący po dwóch głębszych nie podchodzi do mnie wieczorami, to Ilva czuje się znakomicie. Zupełnie nie zwraca uwagi na kieł, nie ma problemów z jedzeniem, chwytem ani bólem. Rozwiązanie warte więc każdej złotówki 🙂

Poruszając natomiast temat pieniędzy, pomijając etap naszego sprawdzania, czy wypełniony martwy kieł bez korony da sobie radę, jeśli masz taki problem i chciałbyś_chciałabyś podejść do takiego zabiegu, kwoty powinny zamknąć się w granicach ok. 2000-2500 zł. Wszystko zależy jednak od wykonanych badań, materiału z którego będzie wykonana, kosztów protetyka – te wszystkie koszty mogą różnić się w zależności od miasta, w którym mieszkasz. Z samą koroną lub licówką warto popytać u różnych wykonawców – ceny mogą różnić się między pracowniami.

Dziękuję najmocniej i najszczerzej jak potrafię ekipie Przychodni Łapa na Pulsie w Gdańsku. Niezastąpionym chirurgowi-stomatologowi Dominikowi Kowalskiemu i stomatologowi Radkowi Zarembie, który organizował całą część protetyczną przedsięwzięcia, a także anestezjolożce Klaudii Bartoszewskiej, do której mam totalne zaufanie w kwestiach dobrego snu Ilvy 😉

Tu możesz napisać co myślisz