Posted on: 21 lutego 2020 Posted by: Kara Bar Comments: 15
na spacerze z psem

W mieście otoczenie dla psa jest wyjątkowo zmienne. Nie przewidzisz wszystkiego. Z własnego doświadczenia wiem, że ludzie wpadają na autorskie, wątpliwej jakości pomysły, których nigdy byś nie wymyślił. Dlaczego więc odpinając smycz nagle wierzysz, że nic się nie ma prawa wydarzyć?

LEŚNE SPIĘCIE

Niedziela, piękne słońce, 12 stopni mimo, że jest środek lutego. Wchodzimy z Ilvą w las. Ona na luźnej smyczy, metr ode mnie. Wspinamy się względnie ostrą ścieżką pod górę. Wiadomo, to nie Mount Everest, ale jest na tyle stromo, że nasza rozmowa z Th na chwilkę cichnie. Z góry schodzi pan z Beagle’m. Pies puszczony jest bez smyczy. Bardzo miły, trochę korpulentny i przyjazny samiec. Ilva ewidentnie go interesuje, wypina więc klatę, ogon podnosi do góry i machając nim schodzi w dół kierując się prosto na nas. Pan schodzi wolniej, dobre kilka metrów za psem. Za szybko to wszystko, myślę.

Nie zdążam krzyknąć do Pana, żeby zapiął psa na smycz, bo Beagle już podszedł do ilvowego pyska. Kilka niuchów, po czym Ilva stawia na grzbiecie irokeza, podnosi ogon w górę, a z krtani słychać jej niskie warczenie. Beagle nie do końca wie o co chodzi i próbuje powąchać ją w widome miejsce. Dalej sytuacja rozwija się błyskawicznie – Ilva ustawia się na Beagle’u, blokuje mu ruchy, a gdy ten chce się wyswobodzić łapie go zębami za kark. Th przytomnie odciąga Ilvę, która od razu puszcza zacisk, Beagle w pisk i w nogi, będąc bardzo przestraszony. Wszystko trwa ok. 5-6 sekund. Po chwili schodzi pan od Beagle’a, który na nasze „dzień dobry” rzuca mało miłą uwagą i mija nas nie zatrzymując się.

Beagle jednak się boi i chowa pod moimi nogami. Nie reaguje na zirytowane zawołania swojego opiekuna. Nie chce przejść obok stojącej na ścieżce Ilvy, mimo, że ona siedzi na smyczy i przy nodze Th. Przeprowadzam psa obok naszej suczy zasłaniając mu jej widok. Beagle, będąc już kilka kroków za Ilvą, zbiera się na odwagę. Odłącza się ode mnie biegnąc co sił za opiekunem, który jest już kilkanaście metrów za nami.

„Cholerny, buraczany Wilczak!”
Ale czy na pewno?

(PRAWIE) RELAKSUJĄCY SPACER

Bulwar Nadmorski w Gdyni. Miejsce pełne spacerowiczów, biegaczy, mam z wózkami, opiekunów psów na spacerach. Miejsce wspólne, które wszyscy kochają. Idziemy z koleżanką na spacer i mamy ze sobą dwa Wilczaki. Rozmawiamy, pijemy kawę wziętą na wynos, psy idą przy nodze i na smyczy. Zero problemu. Nagle na przeciwko idzie pani. Jej Jack Russell Terrier biegnie kawałek drogi dalej. Super pies! Mały, wesoły, odważny, zadziorny. Tak mały, że jedno niefortunne złapanie zębami przez jednego z naszych psów mogłoby się skończyć połamaniem jego żeber i prawdopodobnie odmą płucną. Jack jednak czuje się pewnie i biegnie prosto na nas. Krzyczymy z oddali do pani, żeby zapięła małego na smycz. Pani odkrzykuje bezproblemowo „ale on nic nie zrobi!”.

Nasze psy stawiają sierść. Ja próbuję sobie przypomnieć, ile kosztowała ta siatka, którą wstawialiśmy w szpitalu maltańczykowi zamiast żeber po pogryzieniu przez owczarka niemieckiego. Ech, dużo… Jack nie daje za wygraną, stawia sierść, ogon i biegnie prosto na nas, szczekając niemiłosiernie. Skracamy psy na maksa, wbrew wszystkiemu co dla nich dobre. Zadziora w końcu do nas przybiega. Widok co najmniej średni – mały plącze się pod nogami, my szarpiemy się ze wściekłymi CSV, starając się jednocześnie na niego nie nadepnąć. Wilczy warkot i nasze podniesione głosy nie przysparzają nam sympatii wśród przechodniów. Pani widząc to łapie Russella na smycz i rzuca „takie agresywne to w domu trzymać, a nie do ludzi!”. Patrzę na panią zmęczonym wzrokiem, mając rękaw w kawie, o której marzyłam cały ranek…

„Agresywne, buraczane Wilczaki!”
Ale czy na pewno?

To tylko dwa z tryliona takich sytuacji, z którymi spotykam się na co dzień. Nie tylko Ilva jest ich bohaterką (całe szczęście ;P). Czasami role się odwracają i jakiś rozpędzony owczarek pędzi przez teren by dopaść malucha na smyczy. Sądzę, że Wy też je dobrze znacie, bez względu na to, kto chodzi przy Waszej nodze. Skoro problem dotyka więc prawie wszystkich, DLACZEGO WIĘC CIĄGLE JAKIŚ PIES BIEGA BEZ SMYCZY PO MIEŚCIE?

na spacerze z psem na smycz

PODBIEGANIE NA PRZYWIT… ups, jednak słabo wyszło…

Wilczaki są wdzięcznym przykładem, na podstawie którego można się uczyć komunikacji psów. Wdzięcznym, bo jaskrawym. A jaskrawym, bo pierwotnym. CSV nie należą do grupy ras pierwotnych, choć są chyba najbardziej pierwotną rasą jaka istnieje i jest uznana przez FCI. Ich sposoby komunikacji z otoczeniem są wciąż mało zmienione przez działalność człowieka. Przez co dość już znacznie odbiegają od komunikacji obecnych psów. Podobnie jak wilki, używają wielu dźwięków, sposobów gryzienia i bardzo rozwiniętej mowy ciała. Pięknym przykładem jest sytuacja z Beagle’m – nawet, kiedy pominiemy istotny element, jakim jest smycz.

Dla wilczaka podniesiony w górę ogon, wypięta klatka piersiowa, wyprostowana głowa i podchodzenie od frontu to jawna agresja i prowokacja. Do tego Beagle schodził z góry, co dawało mu pewniejszą pozycję. Ilva dała mu ze dwie sekundy swojej cierpliwości – nie reagując. Stawiając sierść i warcząc rzuciła pierwsze ostrzeżenie, że nie ma ochoty na kontakt. Beagle nie odczytał. Echh…

Najgorsze jest to, że ściągając Ilvę z Beagle’a to my, jej opiekunowie, stawiamy pod znakiem zapytania jej zaufanie do nas. Przecież została sprowokowana i zaatakowana. Broni się i to, czego od nas zapewne oczekuje, to wsparcie. A my, zamiast rzucić się z zębami na beaglowe łapy, krępujemy jej ruchy. Dajemy więc przewagę natrętowi, który bez smyczy może zrobić przecież wszystko. Zakładając czarny scenariusz, gdyby pies w tej sytuacji ugryzł Ilvę, jej zaufanie do przewodnika przeszłoby dramatyczny kryzys. Jeśli w ogóle by przetrwało. Bo zaufanie w gronie „stada” to dla Wilczaka absolutnie WSZYSTKO. Musicie wiedzieć, że odbudowanie relacji z CSV, to miesiące, czasami nawet lata pracy. A i tak nie ma gwarancji, że wyjdzie. Ja nie dziwię się zupełnie, mam dokładnie tak samo…

SMYCZ I EMOCJE

Pamiętaj, że wiele psów, nie tylko Wilczaki, nie czuje się komfortowo na widok biegnącego do nich psa, kiedy same są na smyczy. Rozkład sił jest w takiej sytuacji zupełnie zachwiany. Dodatkowo, Twój pies dobrze wie, że jego możliwość ruchu jest w tym momencie ograniczona. A w przypadku złych intencji natręta, do obrony pozostaje nie tylko on sam, ale również przewodnik. Dla Ilvy to otwarta agresja, która powoduje u niej natychmiastową reakcję obronną. Nie ma co liczyć na to, że „pieski się tylko przywitają”. Poza tym, czy Ty sam masz ochotę witać się z każdym człowiekiem, którego mijasz na ulicy, tylko dlatego, że jest tego samego gatunku?

pies na smyczy

Jeśli opiekun z psem sobie nie życzą kontaktu, to MAJĄ DO TEGO PRAWO. Najczęściej jest tak, że mają ku temu pewien konkretny powód i nie mają obowiązku się wszystkim tłumaczyć. A jeśli psa, do którego tak bardzo chcesz podejść, dręczy jakaś trauma? A co jeśli jest chory lub w trakcie leczenia? Co jeśli jest wiekowy i słaby? Pamiętam sytuacje, kiedy jedna z moich suk, Mila, przechodziła proces chemioterapii z powodu choroby nowotworowej. Przez całe leczenie była w świetnej kondycji, lecz dwa pierwsze dni po wlewie była bardzo zmęczona. Spacery wtedy ograniczaliśmy do minimum – tylko to, co konieczne i do domu. Nie powiem Wam jakie inwektywy rzucałam pod nosem, kiedy podbiegał do nas wtedy luzem puszczony szczekający pies, przed którym Mila nie miała siły się bronić. A z tyłu beztroski opiekun-on-nic-nie-zrobi.

Szanujmy wybory opiekunów i ich psów. One są po coś.

Miejmy również świadomość, że pies, który jest na smyczy ma prawo się bronić. Prawidłową reakcją moją i koleżanki na spacerze po Bulwarze powinno być… puszczenie smyczy. Czyli umożliwienie naszym psom stanięcia do ewentualnej walki na równym poziomie z atakującym. Wyobrażacie sobie dwa Wilczaki w starciu z zaciętym Jack’iem? Wilczakowy czarny PR miałby się wspaniale! Wiadomo więc, że za wszelką cenę będę unikać takiego rozwoju sytuacji, mimo, że wystawiam na szwank swoją relację ze swoim psem. Więc jeśli ja, wiedząc jakie są możliwości mojego psa, spaceruję spokojnie z nim na smyczy, dlaczego to ja muszę brać dodatkową odpowiedzialność za psa kogoś innego? Po co więc prowokować nieprzyjemne i potencjalnie niebezpieczne sytuacje, zamiast z przyjemnością wypić sobię kawę na spacerze i pozachwycać się przechodzącym psio-ludzkim parom?

spacer z psem na smycz

ZBĘDNE NIEBEZPIECZEŃSTWO

„On jest szkolony i super karny, więc nie muszę z nim chodzić na smyczy tak jak inni”. Otóż nic bardziej mylnego… Ludzie niesamowicie szybko zapominają, że pies to nadal zwierzę, bez względu na to ile klas posłuszeństwa skończył. I oczywiście, może być karny, może być nawet mistrzem świata w OBI i do tego być totalnie Tobie oddany. Są jednak sytuacje, kiedy to zupełnie nie ma znaczenia i nie wynika to z winy psa. Nawet człowiek jest w stanie się czegoś przestraszyć, sytuacja może go zaskoczyć, albo po prostu – może stracić czujność. Bywa, że w efekcie dochodzi do wypadku. Dlaczego więc zakładamy, że w takiej samej sytuacji nasz pies będzie karnie czekał na nasze polecenie?

Nie zapominajmy, że pies odbiera bodźce z otoczenia w inny sposób niż my. Przede wszystkim odbiera je intensywniej. Smycz nie jest przedmiotem, za pomocą którego pies jest karany czy uciśniony. To jeden ze świetnych narzędzi do komunikacji z psem. I absolutnie Ci tego nie życzę, ale smycz może być też przedmiotem, który uratuje Twojego psa w sytuacji, której totalnie się nie spodziewasz. Pamiętaj, że nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji 😉 A jeśli wydaje Ci się, że będziesz potrafił zapanować komendą nad spanikowanym zwierzęciem to uwierz mi – wydaje Ci się.

smycz dla psa

W mieście otoczenie dla psa jest wyjątkowo zmienne. Samochody, autobusy, tramwaje, pociągi, deskorolki, hulajnogi, rolki, spacerowicze, sportowcy, wózki z dziećmi, psy, ptaki, koty, ulice, muzyka… Nie przewidzisz wszystkiego. Z własnego doświadczenia wiem, że ludzie wpadają na autorskie, wątpliwej jakości pomysły, których nigdy byś nie wymyślił. Dlaczego więc odpinając smycz nagle wierzysz, że nic się nie ma prawa wydarzyć? Przecież w ten sposób po prostu wystawiasz swojego psa na zupełnie zbędne niebezpieczeństwo.

P.S.
Pisząc ten artykuł zrobiłam przerwę na spacer z Ilvą. W parku spotkałam siąsiadkę:
M: Puszczasz ją?
JA: Nie, w mieście nie
M: Aaa, nie słucha się?
JA: (wdech, wydech) słucha, ale nie puszczam z zasady psa w mieście luzem bez smyczy
M: Bo pewnie nie wraca?
JA: …..

Dlaczego człowieku, dlaczegoooo?

Chcesz, żebym dała Ci znać o nowych wpisach? Pewnie! Zostaw tylko swojego maila poniżej. Nie martw się, sama nie mam tyle czasu by spamować Ci skrzynkę 🙂

Processing…
Sukces!! Jesteś na liście!

15 People reacted on this

  1. Super artykuł 🙂 100% prawdy. Mam 4letnia sunię, z którą ciągle pracujemy (jest mądre aktywna, była źle socjalizowana, ale są efekty pracy) i nie znoszę kiedy psy biegają luzem.

    1. Dziękuję! Oj wiem jakie to frustrujące, kiedy próbujesz czegoś psa nauczyć/oduczyć, a otoczenie nie dość, że nie pomaga, to nawet nie pomyśli…. :/

  2. Sądzę, że ten wpis należałoby umieścić na pierwszych stronach popularnych portali, chociaż i pewnie tak nie trafiłby do niemyślących.

  3. Świetny artykuł, szkoda że większość właścicieli nie ma takiej świadomości i odpowiedzialności. Sama psa nie mam bo się boję psów więc teksty typu proszę się nie bać on nic nie zrobi podnoszą mi tylko ciśnienie…

  4. Z postem zgadzam się w 100%. A co zrobić gdy pies na smyczy zostanie zaatakowany przez większego psa biegającego luzem? Puścić smycz i liczyć że się obroni? Czy raczej trzymać przy sobie i ewentualnie samemu atakować napastnika? Mówię o psie na tyle ciężkim, ze nie da się go łatwowziąć na ręce

    1. W 95% takie sytuacje to zazwyczaj tylko wiele hałasu i nic więcej. Branie wtedy psa na ręce to zawsze zły pomysł – blokujemy mu ruchy i sami wystawiamy się na atak. Najczęściej wyjaśnią sobie temat same, bez naszej pomocy. Ale myślę, że zawsze należy kontrolować sytuację. Jeśli to akurat taka z tych pozostałych 5% to trzeba zareagować i ostudzić trochę emocje. Myślę, że nie ma tu niestety idealnych rozwiązań 🙁

      1. Na jakiej podstawie twierdzisz, że najczęściej psy wyjaśnią sobie temat same? Piszesz że pozwalasz swojej Ilvie biegać bez smyczy poza miastem. Co by było jakby wtedy spotkała się z beaglem nie odczytującym „wilczych” sygnałów, a ty byłabyś parę metrów z tyłu?

      2. Nic by się nie wydarzyło. Wiesz, Ilva nie chodzi na smyczy dlatego, że zjadłaby wszystkie inne pieski, tylko dlatego, że wzbudza emocje u ludzi od tych najfajniejszych po te wyjątkowo słabe. I ze względu na to, że nie jestem w stanie przewidzieć kto na jaki pomysł wpadnie, chodzi z asekuracją smyczy albo linki. Więc gdyby spotkała beagla biegając luzem, pewnie oba psy zachowałyby pełen rytuał przywitania i byłoby ok. Ilva miałaby wybór czy chce podejść czy odejść, no i nie miałaby mnie do obrony. A dlaczego twierdzę, że sobie wyjaśnią? Dlatego, że wbrew naszym obawom psy komunikują się ze sobą naprawdę dobrze, kiedy im nie przeszkadzamy 🙂

  5. A jezeli ja nie lubie gdy nieznajomi ludzie zagaduja do mnie na ulicy to jest to normalne, ze nawrzeszcze i uderze pania, ktora sprobuje spytac sie mnie o droge? Jezeli psy sa agresywne i nieposluszne („nie rusz” to przeciez podstawa wychowania psa) to faktycznie powinny byc na smyczy i w kagancu, a najlepiej z dala od miejsc publicznych do czasu az naucza sie kontaktow socjalnych badz niereagowania. Moj pies jest puszczany luzem kiedy jest tylko okazja, czy to w parku, w lesie czy na plazy. Jest to bardzo zywy spaniel, a ja nie jestem w stanie biegac z nim po 20km codziennie (pewnie bylam wiec nieodpowiedzialna decydujac sie na takiego psa, powinnam byla wziac buldozka). Mimo ze jest mlody i bardzo towarzyski wystarczy ostre „nie” zeby zawrocil do nogi nawet jesli juz zaczal biec w kierunku innego psa. Absolutnie nie uwazam, ze psy powinny byc non stop na smyczy. Niektorym rasom psa nigdy nie wystarczy spacer przy nodze, musza pobiagac i pozbawianie ich tego jest, moim zdaniem, rodzajem znecania sie nad zwierzeciem. Natomiast, aby byc puszczonym luzem pies bezsprzecznie powinien byc nauczony posluszenstwa (co tez nie jest mozliwe do nauczenia wylacznie na smyczy). Podejscie „nie podchodzic, bo pies jest agresywny, a ja nad nim nie panuje” nie jest zadnym objawem odpowiedzilnosci, wrecz przeciwnie.

    1. Ja też nie uważam, że psy powinny być całe życie na smyczy. Są miejsca, są spacery, gdzie Ilva biega luzem i nie ma z tym problemu.

      Jednak w mieście sytuacja jest inna. Smycz nie jest jakimś atrybutem tyranii wobec psa, jak często mylnie się jej używa. Smycz jest świetnym narzędziem do komunikacji, niestety nie wszyscy wiedza jak jej prawidłowo używać. I jest też tym przedmiotem, który może uratować Twojemu psu życie. Bo najczęściej tragedie wynikają nie z tego, że pies jest nieułożony, mało normalny albo niestabilny albo co tam jeszcze. Najczęściej wynikają z nieodpowiedzialnej działalności innych ludzi. Twój pies może być naprawdę super ułożony, ale nie ma szans z samochodem, motocyklem, rowerem, innym nieułożonym psem czy człowiekiem z głupimi pomysłami… Wypadki chodzą po ludziach i psach bez względu na ilość klas obediece. Wiem ile cierpienia, walki o życie jest po takich sytuacjach. Dlatego bez względu na to jak karnego mam psa, w mieście mój pies będzie miał asekuracje smyczy lub linki. Właśnie dlatego, że chcę za wszelką cenę oszczędzić jej tego wszystkiego, co widzę na co dzień.

      A co do podbiegania przez psa bez smyczy do innego psa. Moje zdanie jest takie, żeby ludziom i psom dać żyć i szanować swoje decyzje. Jeśli któryś z opiekunów mówi mi, żeby nie głaskać psa, to ja nie wyciągam swojej kilkudziesięcioletniej wiedzy i walę elaboratow, tylko po prostu nie wyciągam ręki. Bo szanuję czyjaś decyzję, tak po prostu. Mogę oczywiście, jeśli jest taka sposobność, z tym kimś później o tym porozmawiać, pomóc rozwikłać problem. Tak samo jest z chodzeniem na smyczy. Jeśli ktoś trzyma przy nodze psa robi to po coś. Może jest chory, może jest leczony, może jest agresywny, może jest bojaźliwy, może nie lubi a może jest milion innych powodów. Nie mam RTG w oczach, nie wiem tego mijając tego kogoś na ulicy. Dlatego nie będę wchodzić z butami w czyjaś decyzję i po prostu ja uszanuję.

      Opiekunowie psów mierzą się z wieloma problemami. Ty masz super hiper energicznego Spaniela – wiem jak to jest!Ilva jest bardzo energiczna i reaktywna, do tego fizycznie nie do zdarcia, chyba, że jakimś cudem bezproblemowo umiałabym codziennie chodzić na spacery po 60km… Dokładanie komuś tych problemów po prostu nie jest fajnie. My psiarze powinnismy się wspierać i sobie pomagać w różnych sytuacjach. A nie okopywać się na swoich pozycjach „ja będę puszczał”, „a ja nie!”. To do niczego nie prowadzi, a na pewno nie jest dobre dla naszych psów.

      W idealnym świecie każdy opiekun i pies i idealnie ułożony. Ale wiesz jak jest w rzeczywistości. I to nie wynika ze złej woli kogoś innego. Być może po prostu innego miejsca, w którym się znajdujemy w życiu z psem. Po prostu bądźmy dla siebie wyrozumiali, pomagajmy sobie. Wszyscy przecież kochamy nasze psy!

      Trzymaj się ciepło i serdecznie Ci dziękuję za tak długą wypowiedź!

  6. Hmm, no ale sama pisałaś, że Beagle jej sygnałów nie odczytał, dlaczego sądzisz, że bez smyczy byłoby inaczej? Czy istnieją różnice w komunikacji między rasami? Czy psy zdają sobie sprawę ze swojego rozmiaru i szans w ewentualnym starciu? Słyszy się przecież co jakiś czas o przypadkach zagryzień .. . Jestem w sumie początkującą psiarą, więc nie traktuj moich pytań jak zarzutu. Moja Nika to wielorasowiec z wyraźnymi cechami beagla ( układ łat , instynkt myśkiwski, kopanie i tropienie, ale sporo masywniejsza jest jakby się jeszcze jakiś bulterier albo amstaff w drzewo genealogiczne zaplątał. 😉 Ze względu na instynkt łowiecki poza ogrodem spacerujemy na flexi. Jest szalenie towarzyska i wyrywa się do przywitania każdego psa, też nie wiem czy odczytałaby sygnały…

    1. Bo to zupełnie inna sytuacja 🙂 Beagle nie odczytał zdenerwowania Ilvy. Ale gdyby biegały luzem, Ilva nie byłaby w sytuacji w której ktoś na niej wymusza kontakt i to w sposób, przez który czuje się zagrożona.

      A różnice w komunikacji między rasami są, oczywiście. Wilczaki w swoim towarzystwie zachowują się inaczej niż w towarzystwie psów. To samo pewnie powiedzą opiekunowie np. chartów. Ale to, że najlepiej się dogadują między sobą, nie znaczy, że nie potrafią funkcjonować z innymi!

      Psy raczej nie myślą o swoich rozmiarach i sile. Drugie zwierzę to drugie zwierzę i tyle. Miłe w kontakcie albo nie 😉

      Jeśli możesz, postaraj się opanować jej chęci przywitania się z każdym możliwym psem. Nie chodzi o to, żeby ja za to karać, broń boże! Ale to Ty jesteś dla niej największa atrakcją, na spacerach również. Nauczenie psa olewania rozproszeń jakim są m.in. obecność innych psów to bardzo ważna umiejetność. Oszczędza wielu nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji. Nie jest łatwo, ale da się zrobić:) I o niebo łatwiej jest odkręcać taką sytuację z psem, który biegnie przywitać się z każdym innym psem z radością, niż taką, w której pies karany za kontakt jest agresywny na widok innego psa!

      Nie zamartwiaj się, będzie dobrze 🙂

  7. Ja z kolei mam bardzo przyjazną roczną onkę, która żyje w błogim i błędnym przekonaniu, że wszyscy ludzie i psy są fajni i ją lubią. Mamy też dużo terenów nad Odrą, gdzie może sobie swobodnie pobiegać. Tam ją spuszczam ze smyczy – może się wyszaleć, możemy potrenować. Ale biorę ją na smycz, gdy widzę nieznajomego psa w oddali, bo wiem, że ludziom ciśnienie skacze, gdy radośnie podbiega w ich stronę owczarek niemiecki. I wiem, że moja psina „tylko chce się przywitać”, ale jak nie znam psa i właściciela, to nie narażam ich na niepotrzebny stres. Właśnie staram się myśleć o tym, o czym wyżej pisałaś – może tamten pies jest chory albo dopiero wzięty ze schroniska, może jest starszy, niedowidzi, może po prostu boi się innych, szczególnie dużych psów. Ostatnio też włączam czujność jeszcze wcześniej, bo moja suka jest na etapie eksperymentów i sprawdzania swoich granic. Bo na przykład taki jogger to fajny cel, za którym trochę można pobiec. Albo rowerzysta. Staram się więc trzymać starej zasady „trust and check” – ok, wydaje mi się, że odwołam ją w porę, ale na wszelki wypadek załóżmy już nieinwazyjną linkę.

    1. Natalia, dokładnie mam takie samo zdanie! O szanowaniu swoich granic nawzajem. Nigdy nie wiemy czy ktoś ma jakieś trudności czy nie. Dużo łatwiej, prościej i przyjemniej dla obu stron zapiać psa, zapytać czy będzie ok jak będzie luzem, potem odpiąć. Nikomu to nie robi krzywdy, a okazujemy… troskę 🖤

Tu możesz napisać co myślisz