Posted on: 26 października 2019 Posted by: Kara Bar Comments: 4

Tegoroczna wyprawa do północnej Norwegii miała jeden główny fotograficzny cel, którym była wielka czwórka zagrożonych gatunków w Norwegii: NIEDŹWIEDŹ, RYŚ, ROSOMAK i przede wszystkim – WILK.

Kilka dni już zbieram się by opisać norweski wypad i wciąż nie mogę zacząć. Tyle się wydarzyło, że trudno wybrać to co najważniejsze, nie mówiąc już o skleceniu sensownego tekstu. Ale kiedy nie wiadomo jak zacząć, to może zacząć od początku, czyli:

po co w ogóle jechać tam gdzie jest zimno?

Północna Norwegia to miejsce wyjątkowe. Nie, nie posiedzimy tam pod palemką, choć drinki też dostaniemy dobre 😉 Nie wygrzejemy się, nie opalimy i nie popływamy w ciepłym morzu. Więc po co tam jechać? Otóż, dla przyrody, przygód, aktywnego wypoczynku i powietrza czystego jak łza.

Planując tegoroczny wyjazd dobrze wiedziałam co będzie jego głównym celem – oczywiście wilki! Już jakiś czas temu zainteresował mnie pewien skandynawski program dotyczący relacji dzikich wilków z ludźmi i wiedziałam, że muszę to sprawdzić. Temat jest tak kontrowersyjny i obszerny, że na pewno poświęcę mu więcej czasu w późniejszych wpisach! Przeglądając internet podczas przygotowań do wyjazdu na tapecie pojawiły się też niedźwiedzie. I tak powoli ułożył się plan – spotkać i sfotografować cztery gatunki najbardziej zagrożone w Norwegii. Cztery gatunki, wokół których nie milkną dyskusje społeczne, które tą tak samo hołubione jak nienawidzone – wilk, niedźwiedź, ryś i rosomak.

POLOWANIA I ABSTRAKCJE RZĄDOWE

Temat nie jest niewinny, bo omawiając zagrożone gatunki zwierząt nie ma jak nie wspomnieć o myśliwych, polowaniach i abstrakcyjnych poczynaniach norweskiego ministerstwa środowiska. Myślistwo to temat, który prywatnie doprowadza mnie do szewskiej pasji, ale tym razem postaram się spokojnie opisać problem 😉

Norwegowie polują. Polują jednak odrobinę inaczej niż Polacy, choć nadal kończy się to równie wielką tragedią dla zwierząt. W Polsce nie wiadomo o co chodzi, więc jak wszyscy wiedzą w polowaniach chodzi o pieniądze. O wypłaty za tusze zwierzyny, których ilość w lasach zmniejszają wilki lub inne drapieżniki. I o kasę za skłusowane zwierzęta – na zamówienie, na futro, dla własnej wątpliwej przyjemności, idiotycznych zabobonów lub strachu wynikającego z braku wiedzy. Norwegia natomiast nie jest krajem biednych ludzi. Norwegowie polują z powodu…. pragmatyzmu – odstrzał dzikich zwierząt drapieżnych wynika głównie z ochrony swoich biznesów, którymi są pola rolne i hodowle zwierząt kopytnych. Nikt tam nie biega z bronią po lesie po wódeczce jak w Polsce. Nikt też nie opowiada histerycznych mitów na temat ataków wilków czy rysi na niewinne dzieci wracające ze szkoły. Przytłaczająca ilość polowań jest zupełnie legalna, przypieczętowana zgodą ministerstwa środowiska. Tego samego, które otacza prawną ochroną wybrane gatunki zwierząt. Sęk w tym, że pozwoleń na odstrzał wydaje więcej niż poszczególne gatunki mają zdolność rozrodu, przez co przyrost naturalny jest wciąż ujemny…

RYSIE

Z powodu całorocznych polowań, w 2015 roku gatunek usunięto z listy „narażonych na wyginięcie” i wciągnięto na listę „poważnie zagrożonych na wyginięcie”. W 2016 roku ilość rysi wynosiła 310 osobników. Plan ministerstwa na utrzymanie gatunku z jednoczesnym zabezpieczeniem hodowli norweskich wynosił 65 miotów rocznie. W 2017 roku naliczono 330 rysi

NIEDŹWIEDZIE

Populacja niedźwiedzi brunatnych w Norwegii sięgała w historii 3000 osobników. W 2009 roku zliczono ok. 110 samców i 50 samic, a w 2017 roku ich całkowita liczba wynosiła ok. 130. Jest to gatunek, który paradoksalnie ciężko policzyć. Pomiar populacji gatunków najczęściej odbywa się zimą, kiedy ich tropienie po śladach na śniegu jest znacznie łatwiejsze. Niedźwiedzie zimę przesypiają, więc liczenie musi odbywać się latem. Stosuje się więc do tego badania DNA sierści niedźwiedzi. Rząd, mimo założonych planów ochrony 13tu miotów niedźwiedzi rocznie, wydaje zbyt często zgody na odstrzały. Tłumaczy się dobrem hodowców, którzy zgłaszają się po nie z powodu ataku na ich inwentarz. Naturvernforbundet, norweski Związek Ochrony Przyrody walczy z ministerstwem o zmiany w tym postępowaniu, argumentując, że nie dość, że jest szkodliwe dla gatunku to jeszcze wątpliwe moralnie – zabija się zwierzę nie wiedząc tak naprawdę czy to ono poczyniło szkody, czy jakieś inne. Oliwy do ognia dodała ostatnio afera dotycząca posła partii Høyre, Andersa Kiær, który obchodząc wszelkie procedury dostał od swojego kolegi z ministerstwa zgodę na odstrzał niedźwiedzia bytującego niedaleko wybiegów jego prywatnej firmy hodującej owce. Wywołało to lawinę komentarzy i ogólnonarodową dyskusję dotyczącą etyki wydawania rządowych pozwoleń.

WILKI

Historia nienawiści wobec wilków w Norwegii jest prawie godna polskiej. Różni się tylko brakiem zabobonów i abstrakcyjnych legend. Od lat polityka rządowa wobec tego gatunku ociera się o zaburzenia schizofreniczne. Zgody na odstrzał są wydawane, później cofane, ustanawiane są okręgi terytorialne ścisłej ochrony, ale wilki, które ledwo wyjdą poza teren są natychmiast legalnie zabijane. Efektem jest całkowite wybicie populacji skandynawskich wilków w latach 60tych. Obecnie występujące na terenie Skandynawii zwierzęta pochodzą z fińsko-rosyjskich wilczych rodzin, które pojawiły się w latach 70tych i zostały objęte ścisłą ochroną. W roku 2017 doliczono się 112 osobników. Plany rozrodu wilków przez ministerstwo środowiska obejmują 6 miotów rocznie. Wspomnieć należy, że charakterystyczny teren Skandynawii powoduje niewielką możliwość mieszania osobników i obecna populacja jest w dużej mierze inbreedowa. Obecnie odstrzał wilków jest legalny jeśli wyjdą poza wytyczony obszar ich ścisłej ochrony, tzw. wilczą sferę (Ulvesonen)… WWF pozwało jednak Oslo za łamanie międzynarodowego prawa.

ROSOMAKI

W połowie XX wieku konflikty między rosomakami a rolnikami hodującymi owce i renifery spowodowały niemal wyginięcie gatunku. Objęto je ochroną prawną w 1973 roku, zaraz po tym kiedy odstrzał spowodował ich zupełne wyginięcie w górach Jotunheimen. Obecnie rządowe plany obejmują 39 miotów rocznie. W 2017 roku udało się ten pułap osiągnąć.

https://lindaursin.net

Temat ochrony dużych drapieżników wraca w Norwegii jak bumerang. Szczególne kontrowersje budzą sprawy niedźwiedzi i wilków, a kolejne zmiany wprowadzane przez rząd potrafią nawet wyprowadzić Norwegów na ulice. Głównie manifestacje i kontrmanifestacje dotyczą jednak wilczych spraw…

Wilcze sprawy pojawią się jeszcze na blogu na pewno, bo temat wilków w Norwegii budzi nie tylko kontrowersje ale też … zdziwienie. Rozporządzenia bywają abstrakcyjne, jak m.in. polityka pozwoleń na import ras związanych z wilkami jak właśnie wilczaki. CSV w Norwegii są rasą ściśle zabronioną kiedy wilczaki Saarloosa moża nawet hodować… Ilva musiała więc zostać w domu, tymczasem mi udało się sfotografować 3 z 4 gatunków (efekty widzicie u góry 🙂 ). Rosomaki wciąż pozostają na mojej liście, ale myślę sobie, że może to dobrze? Zawsze zostaje powód by znów wrócić do Norwegii 🙂

4 People reacted on this

  1. Jestem pasjonatem dzikiej przyrody oraz fotografii przyrodniczej i bardzo się cieszę, że udalo się Panu spotkać 3z4 dzikich zwierząt żyjących jeszcze w Norwegii.
    Jednak zdjęcia Rysia chyba nie zostało zrobione w naturalnym środowisku gdyż na zdjęciu widać siatkę ogrodzeniową? 🤔

    1. Tak, ośrodek ma ogrodzone pewne przestrzenie dla poszczególnych gatunków, ponieważ zajmują się rehabilitacja i hodowlą jednocześnie rysi, wilków i niedźwiedzi.

Tu możesz napisać co myślisz